Nasz stosunek do mediów zmienia się, gdy stopniowo spostrzegamy, że więcej w nich sensacji, krzyku i gonienia za newsami niż prawdziwej treści. O tym, co potrafi zrobić człowiek owładnięty chęcią zdobycia atrakcyjnego i chwytliwego materiału z życia ulicy, opowiada film Dana Gilroya zatytułowany "Wolny strzelec". Akcja filmu rozgrywa się w Los Angeles. Świadek wypadku Lou Bloom z braku innego zajęcia, wpada na pomysł rejestrowania kamerą różnych, niecodziennych wydarzeń, rozgrywających się tu i ówdzie. Z czasem chęć rejestrowania tego, co dzieje się naprawdę, przeradza się w mężczyźnie w chęć kreowania rzeczywistości. Bohater filmu przekracza wiele granic, a wszystko po to, by złapać w kadr coś ekscytującego lub dramatycznego. Terenem łowów młodego reportera telewizyjnego są mroczne ulice Miasta Aniołów. "Wolny strzelec" jest nie tylko realnym i krytycznym obrazem współczesnych mediów, ale dotyka także wszystkich, którzy mając możliwość rejestrowania wszystkiego i wszędzie, korzystają z tego bez umiaru i jakiegokolwiek wyczucia. Nie ważne co się dzieje, ważne że to mam i zyskuje swoje pięć minut. Obraz Gilroya bezbłędnie trafia w swoisty sposób zaspokajania potrzeby bycia ważnym, znaczącym, wyjątkowym i wybitnym. Tylko, czy postępując jak Lou Bloom naprawdę stajemy się tacy? Bohater filmu, podobnie, jak ci, których śledzi i filmuje, ma problemy z prawem, jest drobnym złodziejaszkiem i socjopatą, który nie cofa się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Celem tym jest prześciganie innych dziennikarzy amatorów, w rejestrowaniu różnych niecodziennych zajść. Zajścia te, to przede wszystkim wypadki i inne tragedie dotykające ludzi. Lou w mig pojmuje jak działa i czym się kieruje światek quasi-dziennikarzy. Nie jest to trudne, liczy się szybkość, bycie pierwszym na miejscu i nakręcenie najbardziej tragicznych scen. Nie wolno wahać się przed niczym, nawet jeśli jest to włamanie do domu ofiary, czy przesuwanie zwłok, by lepiej prezentowały się w kadrze… Doświadczeni i wyrobieni mogą nawet sami aranżować i reżyserować chwytające za serce spektakle medialne. Im lepszy materiał, tym większa kasa. Opłaca się. "Wolny strzelec" kręci głównie w nocy, co sprawia wrażenie, że po zapadnięciu zmroku, na ulicach Los Angeles mają miejsce tylko strzelaniny, wypadki i zbrodnie, o których śpiący mieszkańcy dowiadują się rano z lokalnej telewizji. W roli głównej wystąpił świetny Gyllenhaal. Aktor zrzucił 10 kilogramów, by wcielić się w wychudzonego faceta z zapadniętymi policzkami, bladym obliczem i oczach, w których czai się szaleństwo…
Lubi 0 osób
Jeszcze nikt nie dodał Filmu do ulubionych, bądź pierwszy