Nikita Michałkow w roku 1995 nakręcił wielkie wojenne widowisko, które doceniła Amerykańska Akademia Filmowa, honorując je Oscarem. „Spaleni słońcem” zdobył też nagrodę jury na festiwalu w Cannes. Nieco później powstał film „Spaleni słońcem 2”, a teraz oglądamy trzecią część zatytułowaną „Spaleni słońcem: Cytadela”. Siergiej Kotow dostaje niewdzięczną misję kierowania kompanią karną. Wraz z nią dokonuje samobójczego ataku na niedostępną fortyfikację, jaką jest broniona przez niemieckie wojska Cytadela. Żołnierze radzieccy kierowani przez Kotowa dysponują jedynie kijami. Stalin nie przebiera w środkach, które mają zdyscyplinować żołnierzy i powstrzymać ich przed dezercją. Mówiąc wprost, każdy z nich zostanie rozstrzelany, jeśli tylko spróbuje ujść z pola walki. Kotow i jego kompania są śledzeni przez funkcjonariusza NKWD – Mitię. Jak na ironię, to właśnie oni dwaj uchodzą z życiem spod Cytadeli. Z pomocą Mitii, który ma wobec niego dług wdzięczności, Kotow wraca do rodzinnych stron. Tymczasem najbliżsi dowódcy są przekonani, że nie ma go już wśród żywych. Zaskoczenie powrotem Siergieja jest tak duże, że rzeczywistość nie jest już taka jak przedtem. Nie da się udawać, że nic się nie stało. Nie da się też udawać, że nie pogodziło się z myślą o śmierci bliskiego. „Spaleni słońcem: Cytadela” to film wojenny zrealizowany z olbrzymim rozmachem. Zdaniem krytyków, trochę za dużo w nim patosu i prostackiego humoru. Przeszkadzają też trochę narzucające się wątki patriotyczne, podkreślające odwagę, poświęcenie i wyjątkowość żołnierzy radzieckich. Czy sequel „Spalonych słońcem” odniesie taki sam sukces kinowy jak jego pierwowzór? Czy opowieść o samobójczym ataku na Cytadelę spodoba się kinomanom i krytykom sztuki filmowej? Czas pokaże!
Lubi 0 osób
Jeszcze nikt nie dodał Filmu do ulubionych, bądź pierwszy