I oto doczekaliśmy się fabularnego filmu o katastrofie smoleńskiej, od której minęło już 6 lat. Film pokazywany zaledwie od wczoraj budzi już wiele kontrowersji. Większość opinii jest negatywnych. Obraz krytykowany jest zarówno jako film sam w sobie, jak i za przekazywaną treść. Znawcy przedmiotu twierdzą, że warsztat jest słaby, scenariusz kiepski, efekty specjalne na niewiarygodnie niskim poziomie, łączenie fabuły z dokumentem równie nieudane. Co do treści, to od pierwszych minut filmu ma się wrażenie, że twórcy usiłują przekazać widzom jedną i tylko jedną prawdę. Gdyby był choć cień wątpliwości, gdyby pozostawiono choć jedno pytanie bez odpowiedzi – ale nie zrobiono tego. „Smoleńsk” to kino ideowe, które ma sprawić, że uwierzymy w jedną, właściwą, prawdziwą wersję wydarzeń. Mocną stroną filmu jest świetna kreacja Aldony Struzik, którą obsadzono w roli wdowy po generale Błasiku. Dla tego popisu aktorskiego warto zobaczyć ten film. Niezły jest też Jerzy Zelnik, który wcielił się w postać tajemniczego przedstawiciela dyplomacji. Lechowi Łotockiemu udało się z kolei całkiem nieźle odzwierciedlić postać zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jest jeszcze wątek fantastyczny, a mianowicie spotkanie duchów ofiar katastrofy z duchami ofiar Katynia. Potrzebny czy nie – osądźcie sami!