Tytuł intrygujący i ciekawy, w taki sposób został nazwany musical w reżyserii Grzegorza Jankowskiego, określany jako wściekły. Wściekłość i satyra obejmuje polski show-biznes, a scenariusz filmu napisał Tymon Tymański. Przykładem zakulisowych rozgrywek w świecie polskich gwiazd jest historia popularnej niegdyś w drugim obiegu grupy o wdzięcznej nazwie "Tranzystory". Zespół składa się z grających rocka ludzi, którzy z niejednego pieca jedli chleb. Ekipa rusza w Polskę dowodzona przez równie doświadczonego i znającego życie menago. Podczas rozpoczynającej się właśnie trasy, "Tranzystory" będą promować swoją najnowszą płytę. Trasa wiedzie głównie przez prowincję, gdzie pieniądze są niewielkie, a telewizja stanowi przepustkę na prawdziwą scenę. Wypity alkohol, wysiłek twórczy i poświęcony czas, nie poprawiają pozycji kapeli na rynku. Na dodatek menadżer grupy pracuje i zarabia głównie na siebie. Panowie postanawiają więc zbliżyć się do kogoś, od kogo zależy cały polski show-biznes. Tymon Tymański jest nie tylko autorem scenariusza, ale także odtwórcą roli głównej. "Polskie gówno" to dzieło niezbyt wysokich lotów. Chaotyczne, trochę śmieszne i trochę przaśne – dokładnie takie, jaki jest polski biznes rozrywkowy. Idąc na ten film warto nastawić się na komedię zaprawioną goryczą. Oprócz Tymona Tymańskiego, na ekranie zobaczymy Roberta Brylewskiego, Grzegorza Halamę, Krzysztofa Skibę, Filipa Gałązkę, Czesława Mozila, Leszka Możdżera i innych. Tymański gra Jerzego Bydgoszcza – lidera zespołu "Tranzystory". Brylewskiemu powierzono rolę Stana Gudeyki – niegdyś muzyka, teraz kierowcy. Halama wcielił się w postać Czesława Skandala – cwanego menadżera z wąsiskami hodowanymi od czasów PRL-u. Oni i cała reszta przemierzają Polskę zdezelowanym busem. Wraz z nimi, poznajemy codzienne życie zespołu, który czasy świetności ma już za sobą. Dodajmy, że świetność ta miała miejsce w czasach, gdy rzeczywistość była o wiele prostsza. Wróg był jeden i łatwy do określenia. Dziś trzeba walczyć z wieloma. Są nimi bezwzględne prawa rynku, wielkie wytwórnie płytowe i wreszcie publiczność, która bardziej kocha POP niż Rocka. Czasy świetności "Tranzystorów" świetnie pokazują archiwalne zdjęcia z ostatnich dekad minionego stulecia. "Polskie gówno", to film szczery, dosadny i bezpretensjonalny – to największe zalety tego dzieła. Wadą jest monotonia i zwielokrotnianie tych samych wątków, problemów i bohaterów. Zresztą, oceńcie sami!
Lubi 0 osób
Jeszcze nikt nie dodał Filmu do ulubionych, bądź pierwszy