"Piotruś Pan", to jedna z najbardziej znanych bajek. Bajka zyskała tak wielką popularność, że jej bohater stał się symbolem mężczyzn, którzy nigdy nie dorośli. "Piotruś. Wyprawa do Nibylandii" jest kolejną wersją tej słynnej bajki. Bohaterem filmu jest chłopiec, który stracił rodziców. Samotny i nieszczęśliwy ucieka w świat wyobraźni, wprost do Nibylandii. W stworzonej przez siebie krainie jest szczęśliwy, a jego codzienność wypełnia głównie zabawa. Piotruś przeżywa też wiele przygód i pokonuje liczne niebezpieczeństwa. W końcu staje się bohaterem i otrzymuje imię Piotruś Pan. Film zachwyca magią obrazu trójwymiarowego. Zachwyt ten podzielają również duzi odbiorcy. Opowieść otwiera scena, w której maleńki Piotruś pozostawiany jest pod drzwiami domu sierot przez własną matkę. Sierociniec prowadzą okrutne i surowe zakonnice. Mają one układ z piratami, którym – za odpowiednią kasę – zezwalają na porywanie dzieci. Twórcy filmu osadzili dzieje Piotrusia Pana w czasie II Wojny Światowej, co zmienia i ubogaca klimat, treść i atmosferę całości. Przecinające powietrze pirackie statki i samoloty naprawdę robią wrażenie. Porwane maluchy dostają się do Nibylandii, która nie od razu jest im przyjazna. Pirat Czarnobrody zmusza je do niewolniczej pracy w kopalni. Muszą kuć skały i szukać minerału wiecznium, który zapewnia nieśmiertelność. Piotruś poznaje młodzieńca, który ma na imię Hak i wspólnie zaczynają walczyć z piratami. Co dalej? Kto zwycięża tę walkę? Tego nie zdradzimy. Jedno jest pewne: pomysłodawcy najnowszej ekranizacji "Piotrusia Pana" bardzo daleko odeszli od pierwowzoru literackiego, za co spotkała ich druzgocąca krytyka Anglosasów…