Oto udane i kochające się małżeństwo policjanta i żony, realizującej się w roli matki. Udane i wzbudzające zazdrość na zewnątrz. Wspólne wyjazdy, pikniki, śpiewanie piosenek, zabawy z dzieckiem, to jasna strona życia Uve i Christine. W czterech ścianach niewielkiego mieszkania, rozgrywa się prawdziwy dramat. Z uśmiechniętego, życzliwego i służącego pomocą stróża prawa, bohater filmu przeradza się w sfrustrowanego i znęcającego się nad żoną kata. Kobieta popada w depresję, ale ich związek trwa nadal. Trwa, bo jego bazą i spoiwem nie jest zdrowa miłość, lecz chora – toksyczna relacja dwojga ludzi. "Żona policjanta" jest próbą pokazania, w jakiej sytuacji znajdują się ofiary przemocy domowej. W udany sposób, obraz Philipa Gröninga pokazuje mechanizmy tkwiące u podstaw tego zjawiska. Po obejrzeniu filmu, zadający pytania "czemu ona z nim jest", "czemu pozwala się tak traktować" itp., przestaną je zadawać. Przestaną dziwić się, oceniać i twierdzić, że sami dawno wybrnęliby z tej sytuacji. Zaskakuje i irytuje z początku struktura filmu. Reżyser podzielił go na 59 części, zaczynających się planszami numerycznymi. W miarę oglądania, przerwy te stają się miłymi momentami wytchnienia i nabrania dystansu. Ciekawym zabiegiem jest również fakt, że w filmie nie ma zbyt dużej dawki brutalnej przemocy. Gdyby Uve lał Christine regularnie, ta z pewnością odeszłaby od niego. Ponieważ robi to rzadko – kobieta łudzi się, oszukuje i zaprzecza rzeczywistości.
Lubi 0 osób
Jeszcze nikt nie dodał Filmu do ulubionych, bądź pierwszy