Na tegorocznym festiwalu w Cannes nie brakowało filmów, które wywarły ogromne wrażenie na widzach i krytykach. Jednym z nich jest "Lost River" obraz, którym Ryan Gosling zadebiutował jako reżyser. Wrażenie było na tyle silne, że dyskusje o filmie nie milkły bardzo długo. Obraz Goslinga, to mroczna opowieść z elementami fantasy. Wszystko dzieje się w wyimaginowanym mieście, które nie dość, że jest wymyślone, to jeszcze powoli rozpada się, niemal znika. Bohaterką historii jest kobieta imieniem Billy, która samotnie wychowuje dwóch chłopców. Nie jest jej łatwo. Sytuacja ekonomiczna sprawia, że ledwo starcza jej pieniędzy na podstawowe potrzeby. Tymczasem dom, w którym mieszka wraz z synami jest w takim stanie, że nadaje się tylko do wyburzenia. Kobieta robi wszystko, by nie stracić dachu nad głową. Syn kobiety – Bones, zbiera złom, by zarobić parę groszy. Miasto, w którym żyją za chwilę zniknie. Póki istnieje, pełne jest typów spod ciemnej gwiazdy i klubów zapełnianych poszukiwaczami seksualnych i krwawych wrażeń. Pewnego dnia, Billy i jej dzieci lądują w otchłani, z której można wydostać się tylko wędrując ku podwodnej krainie. Droga do owej krainy jest jedyną szansą na ocalenie całej trójki. "Lost River", to baśń nie dla dzieci. Baśń, w której dominują mrok i przemoc. Oglądając "Lost River", ani na chwilę nie przestajemy czuć się zagrożeni i zaszczuci. Całość uzupełnia hipnotyczna muzyka autorstwa Johnny’ego Jewela .Obraz jest pełen wątków i odniesień do wielu filmów, także tych, w których grał Ryan Gosling. Film ceniony jest zwłaszcza za pomysłowe pokazanie rodziny usiłującej walczyć z kryzysem. Nie bez znaczenia są wyjątkowo czytelne aluzje do Detroit.
Lubi 0 osób
Jeszcze nikt nie dodał Filmu do ulubionych, bądź pierwszy