„Grinsby”, to kolejne dzieło Sachy Barona Cohena. Tym razem mistrz proponuje wycieczkę w lata osiemdziesiąte minionego stulecia. Wycieczkę pełną absurdu, bo to w jego stylu. Bohaterem historii jest Mark Strong – brytyjski agent do zadań specjalnych, na którym wymusza się współpracę z własnym bratem. Nie chce tego robić, bo jego bliski reprezentuje kibiców, a właściwie kiboli. Rzecz dzieje się w tytułowym Grimsby – miejscowości brytyjskiej, która być może, przeżyje teraz najazd turystów. Sacha nie tylko jest twórcą filmu, ale gra w nim główną rolę. Z plakatu zachęcającego do odwiedzenia kina, mruga do nas we własnej osobie z obnażonym brzuszyskiem, odziany w kapcie. Do wizyty w kinie zachęcamy tych, którzy lubią specyficzny, momentami ciężki i niewybredny humor Cohena. Najnowsza parodia jego produkcji dotyczy kina akcji i wszystkiego, co się z nim łączy. To także swoisty portret brytyjskich robotników, którzy w wolnym czasie zajmują się głównie przesiadywaniem w pubach i kibicowaniem ulubionym drużynom piłkarskim. Sacha obsadził siebie w roli jednego z braci; właśnie tego który ma wielodzietną rodzinę, żyje z zasiłku i kibicuje… kibicuje… kibicuje…. Jest prostym chamem i nierobem, ale rodzinę kocha ponad wszystko! Ze swoim bratem, agentem specjalnym rozstał się dawno temu. Teraz niespodziewanie ich drogi się stykają. Jak wszystkie filmy Cohena, tak i ten przekracza niejednokrotnie granice smaku, poprawności politycznej i tak zwanego dobrego gustu. Sacha jak zawsze jedzie po bandzie i za to właśnie jest kochany. Dobrej zabawy!
Lubi 0 osób
Jeszcze nikt nie dodał Filmu do ulubionych, bądź pierwszy