Wielbicielom twórczości Stephena Kinga nie trzeba przypominać o czym jest „Carrie”. Ekranizacja jednego z najbardziej znanych horrorów tego pisarza, z pewnością ucieszy każdego, kto lubi ten gatunek powieści i tego twórcę. Nie jest to pierwsza ekranizacja tej powieści. ”Carrie” sfilmowano po raz pierwszy pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a zajął się tym Brian De Palma. Carrie ma kilkanaście lat i mieszka z matką, dla której wiara i religia są najważniejsze w życiu. Konserwatywne wychowanie i wszczepione zasady sprawiają, że Carrie różni się w widoczny sposób od innych nastolatków. Dziewczyna silnie odczuwa i głęboko przeżywa swoją samotność i oderwanie od grupy. Grupa nie daje dziewczynie żadnych szans. Bezlitośnie wyśmiewa ją i pokazuje palcami na każdym kroku. Ale Carrie gnębi nie tylko to. Pewnego dnia odkrywa ona w sobie dziwne i niesamowite cechy. Są to możliwości telekinetyczne, jakich nie ma nikt inny. Dziewczyna ukrywa je przed rówieśnikami, aż do dnia, w którym odbywa się bal maturalny. Carrie nie zawaha się wówczas wykorzystać swoich niezwykłych umiejętności, by odegrać się na rówieśnikach za doznane krzywdy. W filmie występują: Chloë Grace Moretz i Julianne Moore. Film wyreżyserowała Kimberly Peirce, a skłoniło ją do tego ponowne przeczytanie i powtórny zachwyt powieścią Kinga. Reżyserka filmu twierdzi, że najważniejsze jest to, by Carrie stała się bliska każdemu z widzów. Bliska na tyle, by zrozumieli ją i utożsamili się z tym co czuje i robi. Na pierwszy plan filmu wysuwa się relacja Carrie z religijną i konserwatywną matką. Ta ostatnie robi wszystko, by nie dopuścić do tego, by córka stała się dorosła i samodzielna. Czy współczesna wersja „Carrie” zdobędzie uznanie widzów choć trochę zbliżone do uznania, jakim cieszy się film Briana De Palmy? Okaże się wkrótce. Najnowsza ekranizacja powieści Kinga wchodzi do kin 18 października.